czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 1

Muzyka: Miley Cyrus - The Climb

Jak nigdy, byłam gotowa sporo przed czasem. Rozczesałam ciemne włosy po raz setny tego poranka, i poprawiłam zamek w czarnej, rozkloszowanej spódnicy. Włożona do niej, biała koszula, dodawała elegancji, i młodości, a w oszlifowanych kamyczkach na kołnierzu, odbijało się wrześniowe słońce. Dopiłam kawę, i włożyłam kubek do zlewu. Spojrzałam na zegarek -miałam jeszcze godzinę do zajęć. Wzięłam pod uwagę Londyńskie korki, dlatego chwyciłam ciemną listonoszkę, i wyszłam z domu. Mieszkanie mieściło się w przytulnych blokach, z pięknymi krajobrazami za oknem. Zdecydowanie jak nie w stolicy Anglii, było zbyt cicho. Westchnęłam głośno, czując jak obcasy srebrnych szpilek od Casadei'ego, wchodzą pomiędzy kostkę brukową, parkingu. Z trudem podeszłam do jaśniutko niebieskiego BMW 1, i wsiadłam do środka.To był dla mnie ważny dzień, po raz pierwszy miałam stanąć przed masą studentów, i uczyć o ich języku ojczystym. Zaparkowałam przed starym budynkiem, i skierowałam się w stronę wejścia. Mijałam młodych ludzi, którzy najwidoczniej mieli mnie za studentkę, witając się ze mną w swoim miejskim slangu. Odkluczyłam wejście do pokoju nauczycielskiego, w którym na moje szczęście była tylko jedna nauczycielka, w moim wieku.
-Dzień dobry. -Uśmiechnęłam się, i położyłam swoje rzeczy na wielkim stolę.
-Cześć. -Wstała z krzesła i posłała mi ciepły uśmiech. -Nowa? Jestem Brooke.
-Zara. -Wymieniłyśmy grzecznościowe spojrzenia.
-Może kawy? -Brunetka, podeszła do ekspresu, i wypełniła go ziarenkami kawy. Uwielbiałam ten zapach. Przypominał mi dzieciństwo, gdy bawiłam się w salonie, a matka parzyła kofeinę. Wtedy nie było żadnych problemów.
-Poproszę. -Usiadłam na fotelu, i wyciągnęłam z czarnej teczki potrzebne książki i słowniki, na pierwszy wykład.
-Wykładasz angielski? -Podała mi kubek z parującym napojem, i wzięła do ręki jedną z książek.
-Tak, mam nadzieję że jakoś dam radę. -Mruknęłam, i podniosłam filiżankę do ust.
-Wydaję się być tylko takie stresujące. Tak naprawdę to uczniowie tutaj raczej siedzą spokojnie, i słuchają. -Uśmiechnęła się pokrzepiająco, i poprawiła kokardę, którą miała pod kokiem.
-A jeśli się pomylę? -Odchyliłam się na krześle, przyglądając się kubkowi. Był dosyć ciekawy. Z jednej strony kształtem przypominało półkole do którego nalewano ciecze, a przy prostej ściance, mała kieszonka na ciastko. Uroczy.
-Każdy jest człowiekiem, i w życiu jest miejsce na błędy. -Spoczęła na taborecie, i przygładziła koronkową spódnicę.
-Witam. -Zamaszystym krokiem do pomieszczenia dla wykładowców, wparował młody nauczyciel, z bujnymi, ciemnymi lokami, zaczesanymi do tyłu, ubrany w idealnie przycięty, granatowy garnitur, i czarne lakierki, które odbijały światło żarówki LED'owej w podłużnej lampie.
-Hej. -Rzuciła szybko Brooke, nie odrywając wzroku od swoich idealnie wypielęgnowanych paznokci.
-Dzień dobry. -Wstałam, chcąc przywitać się z mężczyzną.
-Zobaczymy czy taki dobry. -Powiedział oschle, i położył teczkę z dokumentami, które trzymał pod pachą, obok mojej kawy. -Pani to? -Popatrzył na mnie pytająco, unosząc brwi ku górze.
-Zara Marsh. -Wziął moją dłoń do swojej, i złożył na niej filigranowy pocałunek.
-Harry Styles. -Podszedł do okna, i uchylił go. -Czego pani będzie uczyć?
-Języka Angielskiego. -Położyłam jedną rękę na blacie, chcąc odgonić czepliwą muchę.
-No co też, pani robi! -Wybuchnął i podbiegł do mnie, biorąc swoje papierki. Przymknęłam oczy, i otworzyłam je ponownie, widząc zalane kartki papieru, ciemnym płynem.
-Przepraszam... -Popatrzyłam na niego spanikowana, i odruchowa przygryzać wargę.
-I wszystko szlak trafił! -Krzyknął wyrzucając papirusy do kubła na śmieci, stojącego pod umywalką w małym aneksie kuchennym.
-Nie da się z nimi nic zrobić? -Podbiegłam do niego chcąc wyciągnąć je z powrotem.
-Co pani wyprawia? -Obrzucił mnie pełnym złości spojrzeniem, aż cofnęłam się o krok do tyłu. -Myślisz że jak masz na nazwisko Marsh to jesteś kimś? Twoi rodzice może i tak, ale Ty nie. -Przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, muskając moją twarz swoim oddechem. Przełknęłam głośno ślinę, i zamknęłam oczy, czekając aż wyjdzie.
-Poszedł. -Powstrzymując się od śmiechu, podeszła do mnie ciemnowłosa, klepiąc mnie pocieszycielsko w ramię.
-Jezu. Nie chciałam przecież, a on robi z tego nie wiadomo jakie halo. -Oparłam się o drewniany parapet, patrząc na chichotającą dziewczynę.
-Harry tak zawsze. Najpierw pokazuję swoją złą stronę, a potem zdarza się że lepszą.


-Ja myślę właśnie że Santiago chciał pokazać, że jeśli czegoś chcemy to możemy to uzyskać, ale ciężką pracą i wyrzeczeniami.* -Zamknęłam drzwi sali, i przekręciłam kluczyk.
-Jutro dojdziemy do tego na forum całej klasy. -Uśmiechnęłam się do rudowłosej dziewczyny, którą bardzo interesowały wszelkiego rodzaju powieści o celach w życiu. Poprawiłam dziennik, i książki, a następnie ruszyłam w stronę schodów na parter. Gdy byłam na półpiętrze, usłyszałam zachrypnięty głos.
-Nie pomyliła się pani? Czy stres panią zjadł? -Z kpiącym uśmieszkiem na ustach, podszedł do mnie Styles, poprawiając burzę włosów.
-Niech pan sobie daruję, to nie było celowe. -Pokręciłam głową z niedowierzaniem i podążyłam przed siebie, chcąc uniknąć bijatyki słownej.
-Pani Marsh, tutaj to ja rządzę. -Szepnął mi do ucha, i zniknął za ścianą.

* - chodzi tu o książkę 'Stary człowiek i morze'

1 komentarz:

  1. swietne, czekam na kolejny, naprawde ciekawie to opisujesz:)
    @mywhiteboyzx x

    OdpowiedzUsuń